Od jutra wszystko się zmienia – kino wchodzi w tryb festiwalowy, a zegarki zaczynają odliczać czas do pierwszego seansu 25. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmów Fabularnych BNP Paribas Nowe Horyzonty. Już za chwilę będziecie zakładać Excel z rozpiską seansów, robić zaawansowany risercz bohaterów i bohaterek retrospektyw oraz kalkulować, czy po Nocnym Szaleństwie zdążycie jeszcze zajrzeć do Arsenału na ostatni taniec.
Ale zanim to wszystko się zacznie, proponujemy coś w rodzaju rozgrzewki – dla tych, którzy już nie mogą się doczekać. Lipiec w KNH to czas oczekiwania, ale nie przeczekiwania. Gramy filmy, które nie chowają się w cieniu festiwalu. Proponujemy tytuły, które warto złapać teraz – zanim znikną pod naporem premier, wydarzeń i ekranowej gorączki. Kino już w trybie nowohoryzontowym, tylko bez kolejek do łazienki.
Sprawdźcie co znajdziecie wśród naszych wyróżnionych, lipcowych premier:
Brzydka siostra Emilie Blichfeldt to przykład tego, jak bardzo klasyczne baśnie nie przystają do naszych czasów – i jak świetnie nadają się do rozbiórki. Kostiumowy horror, który przywołuje ducha Cronenberga i błyszczy czarnym humorem, demaskuje kulturowe obsesje na punkcie piękna, ciała i sukcesu. Jeśli Titane albo Substancja zostawiły Wam po sobie apetyt na coś równie przekornego – to tu jest ten smak.
Po drugiej stronie gatunkowej osi znajdziecie Follemente. W tym szaleństwie jest metoda – najnowszą komedię Paolo Genovese, która zagląda w głowę zakochanych z precyzją godną neurobiologa z poczuciem humoru. Zabawa, ale podszyta całkiem trafną obserwacją, że człowiek to nie jednostka, tylko komitet.
Z kolei Żarty i papierosy Davida Trueby portretują hiszpańskiego mistrza stand-upu w czasach, kiedy rozśmieszanie było aktem politycznym. Kino biograficzne, które nie zatrzymuje się na kalce życia, tylko szuka tonu między komedią a melancholią. Jest tu coś z Chaplina, coś z Larraína, ale najwięcej z hiszpańskiej szkoły ironii i dystansu. Świetnie zagrane, świetnie wyważone.
Dla fanów wysokobudżetowej energii: Superman w wersji Jamesa Gunna. Nie jest to kolejny reboot dla zasady – to raczej próba przefiltrowania ikony przez współczesną wrażliwość. Mniej mitologii, więcej osobowości. Jeśli ktoś potrafi wyciągnąć z komiksu coś świeżego, to właśnie Gunn – balansując między ironią, emocją a potrzebą odrobiny heroizmu, który nie razi po oczach.
I wreszcie – Basia. Mam swój świat, czyli premierowa propozycja familijna, której absolutnie nie traktujemy ulgowo. Bo Basia to nie „film dla dzieci”, tylko pełnoprawna opowieść o tym, jak postrzegamy świat, zanim jeszcze wszystko zostanie uładzone i pogrupowane. Humor, czułość, ale też mocny charakterek – bez infantylizowania. Jej świat to rzeczywistość, w której emocje mają swoje miejsce, a słodycze bywają ważniejsze od obowiązków. I słusznie. A że to jedna z najbardziej uwielbianych bohaterek najmłodszych widzów – nie dziwi nas, że wraca z kolejną porcją przygód.
W lipcu nie trzeba krzyczeć, żeby zostać usłyszanym. Echo to cykl dla tych, którzy wolą słuchać – filmów, które rezonują długo po seansie, historii, które nie przestają wybrzmiewać mimo upływu lat (albo tygodni). W poniedziałki wracamy do tytułów, które już znacie. We wtorki – sięgamy po festiwalowe perły. W piątki – klasyka, która potrafi ugryźć z zaskoczenia.
Kompletny rozkład jazdy znajdziecie tutaj
W High Life Claire Denis science fiction zamienia się w refleksję o samotności, cielesności i granicach eksperymentu. W klaustrofobicznej przestrzeni statku dryfującego ku czarnej dziurze wszystko staje się kwestią wyboru – albo jego braku.
Ekshumacja Jang Jae-hyuna to horror, który zagląda głęboko – w rodzinne sekrety, narodową historię i szamańskie rytuały. Kino grozy z rodowodem, które bardziej niepokoi niż straszy.
A Zimna wojna Pawła Pawlikowskiego to powrót do miłości w tonacji mollowej. Monumentalna w formie, intymna w treści – opowieść, która zostaje w pamięci jak refren dobrze znanej, ale wciąż poruszającej piosenki.
Wielkie piękno Paolo Sorrentino – film, który z miejsca stał się klasykiem – wraca na ekran w pełnej krasie. Dwanaście lat po premierze Jep Gambardella znów prowadzi nas przez dekadencki Rzym, gdzie rozmowy o sztuce niczego nie wyjaśniają, a piękno zawsze jest gdzieś obok. To kino melancholii ubranej w estetyczną brawurę, osobista elegia i współczesna wariacja na temat Słodkiego życia. Warto wrócić – i dać się ponieść.
Niektóre filmy wracają do kin nie po to, żeby przypomnieć o swoim istnieniu – tylko po to, żeby jeszcze raz rzucić na nas cień. W lipcu zapraszamy na dwa takie powroty: metafizyczne zaginięcie w cieniu australijskiej skały i halucynacyjny dryf przez fikcję, która nie zna końca.
Najbardziej nieprzenikniony film w dorobku niedawno pożegnanego mistrza – hipnotyczna, wielopiętrowa opowieść o kobiecie, która może grać rolę, ale też może nią być. Zrealizowany z udziałem polskich twórców i kręcony m.in. w Łodzi, Inland Empire wciąga w świat halucynacyjnych pętli, filmowego fatum i zatracenia granicy między rzeczywistością a fikcją.
14 lutego 1900 roku grupa uczennic znika bez śladu w cieniu australijskiej Wiszącej Skały. Piknik pod Wiszącą Skałą to jeden z najbardziej tajemniczych i atmosferycznych filmów w historii kina – metafizyczny dramat, który wciąż hipnotyzuje i nie daje jednoznacznych odpowiedzi.
Waszej uwadze polecamy również wyjątkowy seans Pikniku pod Wiszącą Skałą, w którym filmowa atmosfera przeniknie do sali kinowej. Zachęcamy widzów, by przyszli ubrani na biało, beżowo lub inspirowani stylem bohaterek filmu. Niech wspólne oglądanie stanie się nie tylko doświadczeniem filmowym, ale i wizualnym rytuałem.
W lipcu spotykamy się trzy razy, by o filmach nie tylko mówić, ale i słuchać – co mają do powiedzenia. Zagramy przewrotnie romantyczne Follemente, w którym randka staje się polem walki różnych osobowości; czeski Stan wyjątkowy – satyrę na współczesne media, w której rewolucję można wyprodukować w kuchni; oraz Boską Sarah Bernhardt, portret ikony teatru i kobiety, która wyprzedzała swoje czasy nie tylko talentem, ale i stylem życia. Każdy seans poprzedzi wprowadzenie Piotra Czerkawskiego, a po filmie zaprosimy Was do dyskusji.
Patronem medialnym cyklu jest Akademickie Radio LUZ – zaglądajcie na ich stronę, słuchajcie audycji, bo oprócz ciekawych rozmów o kinie można tam też zgarnąć darmowe wejściówki na najbliższe seanse.
Szrotozonty wkraczają w drugą połowę roku z tytułem, który pokazuje, jak bardzo kino gatunkowe potrafi rozmijać się z regułami rzemiosła – i jak wiele z tej nieporadności może wyniknąć dla widza przyjemności. Samurai Cop to podręcznikowy przykład filmu, który stał się kultowy nie dzięki jakości, ale dzięki bezkompromisowej szczerości. Wszystko tu jest z innej bajki: gra aktorska, montaż, prowadzenie scen akcji. A jednak – to działa. Seans opatrzony lektorskim komentarzem Tomasza Knapika to nie tylko podróż w czasie do VHS-owego podziemia, ale i dowód, że nieidealne kino bywa absolutnie niezapomniane.