Trzech przyjaciół umawia się na wypad na polowanie. Odosobniona leśna chata, kipiące testosteronem powietrze, festiwal toksycznej męskości. Greger i Henrik to weterani polowań, a Alex uczy się od nich, jak ustrzelić zwierzynę i nie czuć wyrzutów sumienia. Jednak w trakcie wypadu wszystkie zwierzęta leśne znikają….a na coś trzeba polować. Mężczyźni zawierają więc chory pakt.
„Łowcy na białej polanie” to ekranizacja powieści Matsa Wägeusa. Jednocześnie kameralna i zrealizowana z rozmachem, pokazująca pierwotne piękno leśnej dziczy. Gregor, Henrik i Alex to współcześni faceci, którzy na co dzień nie radzą sobie z upadkiem patriarchatu, a spadek pewności siebie rekompensują sobie polowaniem, w ich mniemaniu prawdziwie męskim zajęciem, przybliżającym ich do absolutu. Kiedy postanawiają polować mimo braku zwierzyny, skromny dramat zamienia się w psychologiczny thriller. Z lasu wyjdą tylko najsilniejsi. Atmosfera zagrożenia narasta, z oddali przypatrują im się rozjarzone oczy. Mężczyźni bardziej przypominają stereotypowe znaczenie słowa „zwierzęta” niż ofiary, które padają od ich strzałów.
Doskonałe kino z przesłaniem ekologicznym i społecznym, a przy tym wzbudzające autentyczny niepokój. Tym mocniejsze, że opowieść o trzech przyjaciołach udowadniających swoją męskość wyreżyserowała kobieta, Sarah Gyllenstierna, która wcześniej współpracowała m.in. ze Spikiem Lee. W rozmowach z mediami podkreśla, że zakochała się w powieściowym oryginale. Chciała opowiedzieć o łowcach, którzy stają się ofiarami silnych emocji, jakie zapach krwi wyzwala w mężczyznach. Jej film zachwycił już widzów Festiwalu Tribeca, teraz ma szansę zachwycić i Was.
.