Joy to nielegalna imigrantka z Filipin. Na życie zarabia sprzątaniem domów, na które sama nigdy nie będzie mogła sobie pozwolić. Do pracy zawsze zabiera swoją córkę: psotną, wszędobylską Grace. A właściwie przemyca, bo nie mają swojego kąta i śpią w domach klientów Joy, kiedy ci wyjeżdżają. Pewnego dnia los Joy i Grace się odmienia: matka dostaje pracę w starej angielskiej rezydencji, która wygląda jak wyjęta z kart gotyckiej powieści. W jednym z zakurzonych, pachnących stęchlizną pokoi powoli umiera stary wuj pracodawczyni Joy, a Grace zaczyna podejrzewać, że jest podtruwany.
Raging Grace to mocny horror w starym stylu, ale w żadnym razie staroświecki. Jego akcja toczy się głównie w ponurych wnętrzach domu, który lata świetności dawno ma już za sobą. Film Parisa Zarcilli odwołuje się przy tym do klasyki powieści grozy i sprytnie wykorzystuje nawiązania do prozy Henry’ego Jamesa, Sheridana Le Fanu i innych mistrzów wywoływania gęsiej skórki. Czeka was też kilka genialnych zwrotów akcji i chwile prawdziwego przerażenia, bo “Raging Grace” straszy w najmniej oczekiwanych momentach, ale przede wszystkim buduje napięcie niespiesznym klimatem. W dodatku, między wierszami, przemyca komentarz społeczny na temat sytuacji nielegalnych i niewidzialnych imigrantów.
Zarcilla historią Joy i Grace debiutuje jako reżyser pełnego metrażu. Raging Grace zostało już obsypane statuetkami m.in. na festiwalu SXSW, a siłą tego horroru oprócz gęstej atmosfery, jest też doskonałe aktorstwo. Zarcilla miał też do dyspozycji świetną obsadę, która na ekranie dała z siebie wszystko. W Joy wcieliła się Max Eigenmann, która na koncie ma m.in. role w świetnie przyjętych Werdykcie i 12 tygodniach, jako Grace debiutuje tu naturalna Jaeden Paige Boadilla, a na drugim planie błyszczą starzy wyjadacze brytyjskiego kina: znany m.in. z serialu Tabu David Hayman oraz Leanne Best, którą fani horroru na pewno kojarzą z tytułowej roli w horrorze Anioł śmierci.