Od 14 lutego w Kinie Nowe Horyzonty.
Ila, wciąż młoda i piękna kobieta, od lat prowadząca życie gospodyni domowej, postanawia dodać trochę koloru swojemu bezbarwnemu małżeństwu - zgodnie z maksymą „przez żołądek do serca”. Ila ma nadzieję, że nowa potrawa, której smak doprowadziła do perfekcji, wzbudzi żywą reakcję wiecznie nieobecnego męża. Specjalna przesyłka z jedzeniem, wysłana do niego do biura, przez pomyłkę trafia jednak w ręce innego mężczyzny, zamkniętego w sobie samotnika. Ila, podejrzewając, że ktoś obcy zjada przygotowane przez nią posiłki, następnego dnia wkłada do przesyłki nie tylko obiad, ale także liścik. Wkrótce dostaje od nieznajomego zaskakującą odpowiedź.
"O społeczności Dabbawala-ów (w hindi ta nazwa oznacza „niosący pudełko"), trudniących się zbieraniem, segregowaniem i rozwożeniem domowych posiłków po biurach gigantycznego Mumbaju, powstawały już osobne filmy – choćby „Dabbawala – perfekcyjny chaos" Antje Christ. Ta unikalna na skalę światową społeczność liczy ponad 50 tysięcy członków i funkcjonuje już blisko 130 lat. Nie podlega żadnemu komputerowemu systemowi, a większość kurierów jest niepiśmienna i nie posiada komórki. Mimo to, wbrew sytuacji będącej zarzewiem fabuły w „Smaku curry", ich skuteczność i precyzja są niemal stuprocentowe – codziennie, trzydzieści minut po południu, do biur dostarczanych jest ponad 200 tysięcy pojemników z domowym jedzeniem. Wplatając ten motyw w tkankę filmu, Batra wpisał w niego pośrednio nigdy nie zwalniający rytm miejski, dał żywe, pulsujące serce. Mimo że akcja dzieje się głównie w mieszkaniach, biurach i kuchniach, w ten sposób drugoplanowym, ale istotnym bohaterem filmu staje się też Mumbaj, w którym nasi bohaterowie żyją, miejsce, które określa ich byt, kształtuje charakter i marzenia.
(...) To zdecydowanie „feel good movie", który w najgorszym kryzysie zawsze widzi światełko na końcu tunelu; filmowa podróż, która od pierwszej chwili porywa widza ze sobą, angażuje w dylematy swoich postaci, zaraża humorem i oczarowuje. Jednocześnie jednak w tej apetycznej formie Batra dotyka tematów społecznych i kulturowych, naświetlając je w sposób przystępny i jasny dla niewyspecjalizowanego w lokalnej tematyce widza." (Anna Tatarska, stopklatka.pl)
"Równoległe poprowadzenie wątków miłosnego i rodzącej się przyjaźni okazało się w swej prostocie doskonałym pomysłem. Mozolne przełamywanie barier na obu płaszczyznach zostało ukazane jako dwa procesy, które wzmacniają się wzajemnie i nie bez oporów uparcie się rozwijają. Z kolei główny wątek filmu – owej przypadkowej korespondencji – niesie mocny ładunek społecznej krytyki wyrażonej jednak bez jakiejkolwiek ostentacji. Ila jest uwięziona w tradycyjnej roli, podporządkowana burkliwemu, niedostrzegającemu jej mężowi, ale jej bierność i uległość wydają się w pełni świadome. Bohaterka nie chce rozstać się z iluzjami, choć czuje, że powinna. Jej mąż, Rajeev, jest po prostu kłamliwym egoistą, a prawda o jego postępowaniu zapewne dawno już do niej dotarła. Kobieta więc się przed nią broni. Ale dzięki scenie wąchania mężowskich koszul wrzucanych do prania, pełnej zwyczajności a jednocześnie dramatycznego napięcia, można sobie uświadomić, że Ila w ciszy dawno już dojrzała do tego, by zdecydowanie powiedzieć: dość." (Tomasz Jopkiewicz, "Kino")
Ritesh Batra, reżyser: "Smak curry to opowieść o dwojgu ludzi z Mumbaju, dla których życie jest jak więzienie. Ona uwięziona jest w małżeństwie, on w swojej przeszłości. Pewnego dnia źle zaadresowana przesyłka sprawi, że ścieżki ich życia się przetną. Smak curry to także opowieść o Mumbaju, niezwykłym mieście, w którym od 120 lat istnieje wyjątkowy system dostarczania posiłków. Zajmują się tym dabbawallahsowie, specjalni kurierzy, zawożący obiady przygotowane przez żony w domowych kuchniach do pracujących w biurach mężów. Dabbawallahsowie znani są z niezwykłej precyzji – tylko jeden obiad na milion trafia do niewłaściwego odbiorcy. Mieszkańcy Mumbaju sami są trochę jak takie pudełka z obiadem. Upchani w środkach masowego transportu jak sardynki albo towary na produkcyjnej taśmie, dostarczani są codziennie rano z domów do pracy, by wieczorem pokonać tę samą trasę w drugą stronę. Zmęczeni i bez chwili na refleksję, czy marzenia. To wielkie miasto potrafi być okrutne, ale też czasami jest wielce łaskawe.
Historia, którą opowiadam w moim filmie zaczyna się właśnie od tej jednej na milion źle dostarczonej przesyłki z obiadem i pokazuje, że nadzieja często przychodzi z najmniej spodziewanych miejsc. Ten mały cud w wielkim mieście sprawi, że bohaterowie staną się kimś więcej niż tylko pudełkami z obiadem. Bardzo lubię opowieści, które uświadamiają nam, jak przedziwne rzeczy potrafią zdarzyć się w życiu, takie które odnajdują coś niezwykłego w prozie dnia codziennego. Starałem się, żeby Smak curry był właśnie taką historią. Jego bohaterowie uświadamiają sobie w końcu, że zapomnieli wiele z tego, co przeżyli, tylko dlatego, że nie mieli z kim się tym podzielić. Mam nadzieję, że odrobiona magicznego realizmu w tym filmie sprawi, że widzowie zastanowią się także nad wszystkimi niezwykłymi rzeczami, które im się przytrafiają."