Aksjomaty to zdania przyjmowane za prawdziwe, których nie trzeba udowadniać. Julius, bohater filmu, również nie musi udowadniać, że historie lub tożsamości, które wymyśla, są prawdziwe. Kolegom z pracy organizuje wycieczkę nieistniejącą żaglówką, należącą rzekomo do jego matki o arystokratycznym pochodzeniu, rodzicom swojej dziewczyny z kolei sprzedaje wzruszającą historię o nieprawdopodobnym awansie społecznym i sukcesie w zawodzie architekta. Misternie konstruowane kłamstwa są jak nietrwałe, ale bardzo efektowne budowle, z których ich twórca musi ewakuować się, kiedy grożą zawaleniem. Stąd u bohatera pozorowane ataki zagrażające zdrowiu, częste zmiany pracy czy nagłe wyprowadzki z mieszkania. Nie wiemy, dlaczego Julius zmyśla: czy uważa, że codzienne życie jest zbyt szare i należy ubarwić je ciekawymi historiami, czy jego atrakcyjne opowieści sprawiają, że skupia na sobie uwagę innych i jest w centrum zainteresowania, czy wreszcie cierpi na konfabulację, zaburzenie ośrodków w mózgu, odpowiedzialnych za pamięć i kojarzenie.
Twórcy filmu wciągają widza w wymyślone historie i alternatywną rzeczywistość, którą tworzy Julius. Ta, jak wiadomo, stała się częścią naszego funkcjonowania w przestrzeni wirtualnej i nie budzi już zdziwienia. Tutaj kreacja jest pożądana i nagradzana za pomocą lajków czy poprzez obserwowanie poszczególnych profili. Funkcjonowanie za pomocą fikcyjnej tożsamość w świecie rzeczywistym jest dość uciążliwe. Może tak też powinno być w świecie wirtualnym.