repertuar

wczoraj
dzisiaj
jutro
PWŚCPSN
loading

dzisiaj

 
0
strona główna

Ceny biletów:

  • bilet normalny: 28 zł
  • bilet pakietowy (przy zakupie biletów na wszystkie seanse): 140 zł

Partner przeglądu:

  • DKF Politechnika

Logo

Plakat

Komu wieje wiatr? Retrospektywa Terrence'a Malicka

02/12 - 14/12

Komu wieje wiatr? Kto siejąc go, zbiera burzę, a kto może wygodnie ułożyć się wśród wysokich traw i zatopić w jego szumie? Terrence Malick jawi się w kinofilskiej percepcji jako twórca nie tylko zafascynowany mocą żywiołu kształtującego pejzaż, ale i potrafiący finezyjnie uchwycić każde z najmniejszych drgnień powietrza.

W rozległym dorobku amerykańskiego reżysera kamera zdaje się opływać bohaterów, z lekkością podmuchów czule omiatając dłonie i twarze postaci, nadając spotkaniom z nimi swoistej intymności.

Debiutując w latach siedemdziesiątych, pierwsze dwa pełne metraże Malicka zwiastują mu rolę epickiego nowelisty srebrnego ekranu, kronikarza historii wygnańców z rajów i obywateli ziem niczyich. W przesiąkniętych duchem powieści Johna Steinbecka „Niebiańskich dniach”, podróży i próbie znalezienia własnego miejsca na ziemi, wiatr towarzyszy bohaterom jak cień. Mierzwi włosy trójce uciekinierów, gdy w blasku złotej godziny, przy akompaniamencie muzyki Ennia Morricone, przemierzają pociągiem rozległe równiny Teksasu. Jeszcze większym huraganem na ekran wdziera się inwazja szarańczy, dewastująca pola uprawne. Na łaskę żywiołów zdaje się również para młodych zakochanych, która, uciekając od świata, trafia na pustynne „Badlands” i wiedzie życie tułaczy, przypominające perypetie „Bonnie i Clyde’a”.

Gdy po tak obiecującym starcie nazwisko Malicka zaczyna rozpalać amerykańską branżę filmową, obiecujący młody reżyser znika niespodziewanie na dwadzieścia lat. Po dwóch dekadach samotni oraz serii niefortunnych zdarzeń (kilka projektów pozostaje niezrealizowanych), Malick powraca z ekranizacją powieści Jamesa Jonesa. Owiany mistyczną aurą nieobecności filmowiec i projekt biorący na tapet druzgocący epizod drugiej wojny światowej na wyspie Guadalcanal, sprawia, że gwiazdy Hollywood zabijają się w kolejce do biura castingowego. „Cienka czerwona linia” z miejsca wyrasta na jeden z najważniejszych antywojennych kinowych manifestów swoich czasów. To również punkt zwrotny w twórczości Amerykanina, gdzie najważniejszym narzędziem narracyjnym w jego filmach staje się szept. Wśród gradobicia kul i eksplozji bomb żołnierze w pasmach cichych introspekcji zwracają się ku poszukiwaniom sensu dla tego chaosu – poszukiwaniom absolutu.

Milczący adresat zwierzeń ekranowych postaci Malicka rzadko kiedy pozostaje łatwy do zidentyfikowania. Samotność żołnierzy w okopach, tęsknota rozłączonego małżeństwa, pustka artystów-biznesmenów w garniturach pozostawiają po rzucanych w eter słowach głuche echo. Wobec rozlatującego się wokół porządku rzeczy Malick nie boi się sięgać po autorskie wizje kosmogonii. Ambitna i efektowna interpretacja stworzenia świata, począwszy od wielkiego wybuchu w „Drzewie życia” poraża skalą wyobraźni, ale też stała się obiektem drwin ze strony bardziej cynicznych widzów (po latach komputerowo wygenerowane dinozaury uchodzą w niektórych kręgach kinofilskich za mem).

Reżyser Niebiańskich dni nie boi się podniosłości w portretowaniu spotkań z Wiecznym Nieobecnym. Kameralny, introspektywny szept bywa tłumiony przez symfoniczną ścianę klasycznych kompozycji. Malick cyzeluje do perfekcji każdy kadr, rozległe plenery, designerskie wnętrza, tak jakby w sielskiej, boskiej wręcz panoramie to samotny człowiek był jedynym elementem pozbawionym iskry. Nie dziwi więc fakt, że autor „Badlands” jest istnym perfekcjonistą. Trafiające na srebrny ekran światło to jedynie ułamek (czasem kilkuset godzin) całego materiału zdjęciowego. Trwający latami montaż przypomina mozolne szukanie kompromisu między dosadnością a lekkością formy. Nic dziwnego, że od lat bezskutecznie wyczekiwane w canneńskim konkursie głównym „The Way of the Wind” owiane jest aurą tajemnicy, skoro postprodukcja „Song to Song” zajęła ponad pół dekady, a „Ukrytego życia” niemal trzy lata. Nawet gdy ostateczna wersja filmu trafia na filmowe salony, reżyser pozostaje w cieniu, nie pojawiając się na premierach i nie udzielając mediom wywiadów.

Pomimo konserwatywnych skłonności i pełnego krytyki (choć nigdy mizantropicznego) spojrzenia na ludzkość, Malick formalnie jest twórcą niebywale wszechstronnym i eksperymentującym. Obok wypieszczonych kadrów spod ręki Emmanuela Lubezkiego jest w nich miejsce na obrazy zarejestrowane kamerami VHS lub nagraniami GoPro z festiwali muzycznych. Nie trwa również w żelaznym rygorze muzyki klasycznej, pozwalając sobie w “Song to Song” zestawić kompozycje Zbigniewa Preisnera z elektro-rapem Die Antwoord, a do zespołu aktorskiego zaprosić Patti Smith lub Iggy’ego Popa.

Odkrycie lub powrót do kina Malicka to podróż umożliwiająca zakwestionowanie swojego miejsca w pędzącym, ogłuszającym rykiem świecie. To przywrócenie mocy głosu cichemu szeptowi, to oddanie się porywom wiatru. To możliwość zachłyśnięcia się pięknem natury i okazja do zadumy nad sensem i kierunkiem życia – nieważne, czy pod pretekstem zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, czy wejścia w nieznany Nowy Rok.

[Źródło: Adam Krośnicki-Midoń - kurator retrospektywy]

Polub nas

Bądź na bieżąco, dołącz do newslettera!