Od 28 lutego w Kinie Nowe Horyzonty.
Nagrodzony w Cannes Grand Prix, najnowszy film braci Coen. Davis to intrygujący muzyk, przenoszący się z jednej kanapy na drugą, z jednego podrzędnego nowojorskiego baru do kolejnego. Szuka nie tylko swojego miejsca w świecie, ale także wciąż uciekającego mu kota. Marzy o zrobieniu wielkiej kariery muzycznej. Gra co prawda z Justinem Timberlakiem, ale nie da się ukryć, że muzycy mijają się w doborze repertuaru. Davis na pewno nie jest mistrzem w podejmowaniu właściwych decyzji. Nieustająco zostawia i zabiera rzeczy od dziewczyny przyjaciela, z którą sam miał kiedyś romans.
Co jest grane, Davis? w programie kina
"Powiem od razu: niewiele mnie obchodzi amerykańska "scena folkowa", ale Inside Llewyn Davis jest jak dotąd jedynym filmem konkursu, który zamiast wywoływać chłodny podziw, wpuszcza mnie do środka - zgodnie ze swoim tytułem. To ten rodzaj bezinteresownego kina, które nie jest ilustracją żadnego problemu, o nic nie walczy, ale które natychmiast chciałoby się komuś pokazać, żeby móc się nim wspólnie delektować.
Powiem więcej: niezbyt lubię braci Coen. Ich kino wydaje się zbyt domknięte, ich pastisze, mózgowe jak równania matematyczne, ustawiają widza na zewnątrz przedstawionego świata. Ale są w ich dorobku filmy takie jak Barton Fink czy Fargo, gdzie znajdujemy się w środku i patrzymy na świat czyimś bystrym, zdumionym okiem. W tych filmach rzeczywistość się wymyka, niezaplanowana, jakby scenarzysta nie wiedział, co zdarzy się za chwilę. Takim filmem jest właśnie Inside Llewyn Davis. I choć nie ma w nim pretensji do tworzenia "wielkiego kina", czuje się wielką kulturę literacką, ten rodzaj świeżości i nieprzewidywalności, jaką ma proza Gogola, Czechowa, Kafki, Salingera." (Tadeusz Sobolewski z Cannes, "Gazeta Wyborcza")
"Co jest grane, Davis? utkane jest z tych wszystkich Coenowskich smaczków. To mistrzowskie dialogi (...). To humor przeplatający absurd ze zwyczajnością. To niesamowity klimat - tu nowojorsko-artystyczny, zdjęcia (dzieło Bruno Delbonnela), muzyka (wyprodukowana przez T Bone Burnetta i Marcusa Mumforda), scenograficzne szczególiki. Mnóstwo tu również aluzji do wcześniejszych prac braci (szczególnie ciekawie Co jest grane, Davis? wypada w zestawieniu z Bracie gdzie jesteś - z jednej strony projekty łączy motyw odysei i muzyki, z drugiej dzieli słońce, energia i charyzma bohaterów). Jednocześnie to film dość hermetyczny, skierowany przede wszystkim dla tych, którym amerykański folk gra w duszy, a samych Coenów znają na wyrywki. Nie bez powodu recenzent "Time'a", Richard Corliss, stwierdził, że to obraz bardziej godny Grammy, niż Oscara. Nie ma tu tej żywiołowości i lekkości, która może uwieść widza, nawet wtedy gdy nie do końca zna on kontekst. Tutaj tło, poniekąd, wychodzi na plan pierwszy. To ono tworzy strukturę tej misteryjnej opowieści." (Dagmara Romanowska, film.onet.pl)
"Zgodziliby się z tym pewnie zarówno krytycy, widzowie, jak i współpracownicy braci, nazywający ich przecież kiedyś „reżyserem o dwóch głowach”. Z każdym kolejnym filmem panowie ugruntowują swój na poły farsowy wizerunek. Twórczość Coenów najłatwiej zrozumieć chyba wtedy, gdy ich dzieła ogląda się jak kolejne odcinki popularnego serialu. Nie inaczej jest w przypadku tego najnowszego, Co jest grane, Davis? (...)
Llewyn jest typowym prostaczkiem bożym, próbującym zaistnieć ze swoją twórczością i chwycić szczęście za nogi. Tyle że u Coenów nie zawsze to wychodzi. Tam, gdzie inni reżyserzy roztoczyliby cukierkową wizję błyskotliwej kariery, bracia, z właściwą sobie ironią, serwują coś zupełnie innego. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się nie od żadnego „trupa w szafie”, a od czworonożnego rudzielca o wdzięcznym i znaczącym imieniu Ulisses. Zapytani, skąd w ogóle taki pomysł, podczas jednego z wywiadów przekonywali, że nie do końca mieli precyzyjny pomysł na samą fabułę, dlatego postanowili dodać do niej… kota. Ot, cali Coenowie. Ich po prostu nie da się nie lubić." (Kuba Armata, "Aktivist")