Pierwsza od dawna w MET inscenizacja najważniejszej opery Ryszarda Straussa, ikony ekspresjonizmu w muzyce. Rozbudowana orkiestra symfoniczna i wielowymiarowa partia tytułowa stawiają przed wykonawcami poważne wyzwania. Choć Salome podbiła świat niemal od razu po głośnej premierze w Dreźnie, bywała potem cenzurowana lub odwoływana z powodu wyzywającego Tańca siedmiu zasłon, także w Nowym Jorku. Za ten skandal obyczajowy odpowiada Oscar Wilde, który w swej dekadenckiej sztuce oddał namiętności kotłujące się pod biblijnymi szatami. Prorok Jan oskarża króla Heroda o cudzołóstwo, zostaje więc uwięziony w lochu, skąd jego przepowiednie słyszy Salome. Nieodwzajemnione uczucie zmieni się w żądzę zemsty, prowadzące do krwawego finału, co konsekwentnie ujawnia reżyseria Clausa Gutha. W rolę rozedrganej Salomewciela się południowoafrykańska sopranistka Elza van den Heever, specjalistka od Straussa. A my czekamy na wejście wojownika Narrabotha w interpretacji tenora Piotra Buszewskiego, laureata Konkursu Moniuszkowskiego.
[Źródło: Jan Topolski]