repertuar

wczoraj
dzisiaj
jutro
PWŚCPSN
loading

dzisiaj

 
0
strona główna
Mistrz reż. Paul Thomas Anderson
Aktualności

Mistrz Paula Thomasa Andersona już na ekranach Kina Nowe Horyzonty

17 lis

Jeśli jakikolwiek film miałby sprawić, że kulejący zaczną chodzić, a niewidomi odzyskają wzrok, byłby to Mistrz ("The Guardian").

Mistrz w reżyserii Paula Thomasa Andersona, nagrodzona już Srebrnym Lwem w Wenecji, historia spotkania weterana wojny i hochsztaplera, od krytyków otrzymała tytuł arcydzieła. Od 16 listopada na ekranach Kina Nowe Horyzonty.

Mistrz w programie kina

Polscy krytycy o Mistrzu:

"Podobno w Ameryce zawrzało, podobno twórcom grożono śmiercią, podobno widzowie, zwabieni obietnicą skandalu, ruszyli tłumnie do kin. Wszystko dlatego, że nowy film Paula Thomasa Andersona ma stanowić zakamuflowaną biografię L. Rona Hubbarda, założyciela kościoła scjentologicznego, do którego należą gwiazdy Hollywoodu. Nie znam się na wierzeniach scjentologów, nie bardzo mnie interesuje historia tego ruchu, spieszę więc donieść, że bez problemu da się obejrzeć "Mistrza" abstrahując od doraźnego kontekstu. To nie są wewnętrzne rozrachunki szołbiznesu. To kontemplacyjna opowieść o tym, że rozum i instynkty potrzebują siebie nawzajem. (...)

"Mistrz" stanowi dla mnie trawestację Szekspirowskiej "Burzy", przynajmniej wątku Prospera i Kalibana. Kaliban wcale nie jest tutaj więźniem Prospera. Zachowuje swą wolność, wolność popędów. Ma jej więcej niż zakleszczony w garniturze i teoretycznych rozważaniach mędrzec. De facto barbarzyńca jest bardziej potrzebny myślicielowi (chociażby jako ów brutalny "bodyguard") niż myśliciel barbarzyńcy. Wpisuje się to zresztą w naczelny "topos" twórczości Andersona, za jaki uznać można - począwszy od "Boogie Nights" - zmaganie z autorytetem, często stawianym w dwuznacznym świetle."

Bartosz Żurawiecki, "Kino"

"Joaquinowi Phoenixowi przypadła rola mało inteligentnego wojennego weterana, bełkoczącego i cierpiącego na urojenia, którego główną obsesją jest brak seksualnego spełnienia. Spotkanie tych dwóch szaleńców oparte na wzajemnej fascynacji, uzależnieniu, miłosnym przyciąganiu i wierze w możliwość stworzenia nowego człowieka w pełni wyzwolonego od grzechów przeszłości wypełnia prawie w stu procentach męczącą fabułę, która w najmniejszym stopniu nie przypomina przejrzystej, lekkiej i emocjonalnie zrozumiałej narracji. "Mistrz" został zrealizowany jakby zza szyby, celem wydaje się zimna, racjonalna obserwacja szarlatanerii i chaosu uosabianych przez głównych bohaterów. Krytyk "The Guardiana" trafnie to nazwał tańcem śmierci w niebie socjopatów, upatrując w ich chorym związku archetypu funkcjonowania współczesnego show-biznesu. "Mistrz" jawi się jako dzieło wręcz prorocze i obrazoburcze."

Janusz Wróblewski, "Polityka"

"Mistrz przykuwa uwagę także jako psychologiczna refleksja nad naturą procesu uwodzenia. Główny bohater, porywczy i agresywny Freddie, snuje się po świecie bez celu aż do momentu, w którym spotyka na swojej drodze charyzmatycznego Lancastera Dodda. Nieosiągalny dla byłego żołnierza intelekt, pewność siebie i ambicja kaznodziei staje się przedmiotem jego rosnącej fascynacji. Jak w niemal każdym filmie Andersona od czasu debiutanckiego Sydney stosunki na linii mistrz – uczeń przyjmują jednak zaskakujący obrót. Kontrolujący sytuację Lancaster stopniowo traci zdrowy rozsądek i pozwala zahipnotyzować się pierwotnej energii Freddiego. Dynamiczny charakter relacji między dwójką głównych bohaterów wprowadza do Mistrza klimat ciągłego napięcia. W filmie Andersona zakamuflowana namiętność łączy się z perwersyjną walką o samczą dominację."

Piotr Czerkawski, "Dziennik Gazeta Prawna"

Polscy krytycy po projekcjach Mistrza na festiwalu w Wenecji:

„Po pięcioletniej przerwie wrócił do kina Paul Thomas Anderson, twórca Magnolii i Niech poleje się krew. Tylko to wystarczyłoby, żeby w Wenecji przed pokazem prasowym już pół godziny przed rozpoczęciem seansu pod kinem stała długa kolejka. (…) Akcja Mistrza toczy się w latach 50. Freddie Quell (Joaquin Phoenix) ma za sobą traumę II wojny światowej. Jest prostym facetem, który nie umie znaleźć miejsca w dostatniej Ameryce. Niewiele zresztą potrafi. Los styka go z autorem rozpraw psychologicznych, który dla swojej filozofii zdobywa coraz więcej wyznawców [Philip Seymour Hoffman]. (…) - Dla mnie Mistrz to love story o tych dwóch mężczyznach - stwierdził Paul Anderson. (…)

Terrence Malick zrobił film o miłości. Zapisał na taśmie filmowej wszystko, co można powiedzieć o uczuciu, namiętności, uniesieniu, szczęściu, zdradzie, rozstaniu, bólu. O nadziei, straconych złudzeniach, tęsknocie. Także o Bogu, który - kimkolwiek dla Malicka jest - patrzy z góry na świat i wystawia ludzi na próbę. (…) film Malicka przypomina sen. Powstał bez scenariusza, aktorzy na planie improwizowali, operator zaś Emmanuel Lubezki dokonał cudu: mimo narracji zza kadru historia została opowiedziana przede wszystkim obrazem.”

Barbara Hollender, „Rzeczpospolita”

„Nowy film Malicka: nieznośne zagęszczenie świętych banałów. Mistrz Andersona: materiał na wielkie kino.

W stronę cudu to film modlitwa, jeszcze radykalniej zrywający z fabularną opowieścią niż "Drzewo życia". Przeplatające się perypetie uczuciowe młodych małżonków odchodzących od siebie i łączących się oraz towarzyszącego im i też przeżywającego wątpliwości katolickiego księdza (zaskakująca rola Javiera Bardema) są tylko wyrywkowo ukazanym tłem dla monologu wewnętrznego. Sączy się muzyka Góreckiego, Pärta, Dworzaka. Lotna kamera przenika wnętrza domów. Wiatr wydyma firanki. Płyną amerykańskie i europejskie krajobrazy, kościoły. Kamera jest jakby okiem Boga łączącym wszystko w jedną całość, ogarniającym ludzi wraz z ich wątpliwościami, aby w końcu zwrócić ich wprost do Chrystusa. (…)

Mistrz Paula Thomasa Andersona, poprzedzony aurą skandalu, zapowiadający się jako wielka demaskacja oszustwa "religii scjentologicznej", okazał się czym innym, niż głosiła fama. To kino imponujące, ale jakby nie do końca spełnione. Nie satyra społeczna - raczej psychologiczna analiza uwiedzenia, które w rezultacie wyzwala: szarlataneria odnosi pozytywny skutek. Przekonujemy się o tym jednak dość wcześnie - od pewnego momentu film właściwie się nie rozwija, jakby autor nie wiedział, w którą stronę ma iść. Idzie za obrazami, gubiąc po drodze metaforyczne czy ironiczne wybrzmienie. (…) Film Andersona nie wydaje się, jak niektórzy by chcieli, ukrytą alegorią Ameryki. To raczej przewrotna gra z widzem. Przyjemność, jaką sprawia ten film, polega na tym, że dajemy się uwieść, a równocześnie z dystansu obserwujemy, jak to zostało zrobione.”

Tadeusz Sobolewski, „Gazeta Wyborcza”

„Wenecji pojawił się pierwszy film o kosmitach, nakręcił go sam Terrence Malick. Wyglądają jak ludzie, ale zachowują się, jakby pochodzili z Marsa. Kładą się na mokrej trawie, uśmiechają do bizonów, kręcą piruety na łąkach, robią mostki na trawnikach, jeżdżą na wózkach w supermarkecie. Spacerują, nieustannie gdzieś chodzą. Przytulają się do kogutów oraz drzew, bawią się rurą od pralki, karmią konie, grają na cymbałkach. W ogóle do siebie nie mówią, niewiele jedzą, w oczach bez przerwy zbierają im się łzy. Są w depresji, a jak nie w depresji, to w stanie łaski. (…)

Anderson nakręcił wielką enigmę, skonstruował ją z metaforycznych i wieloznacznych scen, między nimi królują elipsy, które nie pozwalają śledzić rozwoju postaci, pozostawiają same domysły. W jednej scenie mistrz i jego ulubiony uczeń stoją na pustyni. Dodd mówi do Quella: wsiądź na motor, wybierz sobie na horyzoncie jakiś punkt, do którego chciałbyś bardzo dotrzeć i postaraj się osiągnąć go jak najszybciej. Quell spełnia prośbę, odjeżdża przed siebie i już nie wraca. Ciekawe dlaczego. W następnej scenie jest już setki kilometrów od tamtego punktu, pod drzwiami mieszkania swojej byłej dziewczyny. W kolejnej – siedzi sam w pustym kinie. Podchodzi do niego portier z telefonem. W słuchawce odzywa się Dodd. Były żołnierz jest zdziwiony, pyta: jak mnie znalazłeś?” 

Jakub Socha, dwutygodnik.com

Joaquinowi Phoenixowi przypadła rola mało inteligentnego wojennego weterana, bełkoczącego i cierpiącego na urojenia, którego główną obsesją jest brak seksualnego spełnienia. Spotkanie tych dwóch szaleńców oparte na wzajemnej fascynacji, uzależnieniu, miłosnym przyciąganiu i wierze w możliwość stworzenia nowego człowieka w pełni wyzwolonego od grzechów przeszłości wypełnia prawie w stu procentach męczącą fabułę, która w najmniejszym stopniu nie przypomina przejrzystej, lekkiej i emocjonalnie zrozumiałej narracji. „Mistrz” został zrealizowany jakby zza szyby, celem wydaje się zimna, racjonalna obserwacja szarlatanerii i chaosu uosabianych przez głównych bohaterów. Krytyk „The Guardiana” trafnie to nazwał tańcem śmierci w niebie socjopatów, upatrując w ich chorym związku archetypu funkcjonowania współczesnego show-biznesu. „Mistrz” jawi się jako dzieło wręcz prorocze i obrazoburcze.

Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/kultura/film/1532259,1,recenzja-filmu-mistrz-rez-paul-thomas-anderson.read#ixzz2CSJBcvFv
Joaquinowi Phoenixowi przypadła rola mało inteligentnego wojennego weterana, bełkoczącego i cierpiącego na urojenia, którego główną obsesją jest brak seksualnego spełnienia. Spotkanie tych dwóch szaleńców oparte na wzajemnej fascynacji, uzależnieniu, miłosnym przyciąganiu i wierze w możliwość stworzenia nowego człowieka w pełni wyzwolonego od grzechów przeszłości wypełnia prawie w stu procentach męczącą fabułę, która w najmniejszym stopniu nie przypomina przejrzystej, lekkiej i emocjonalnie zrozumiałej narracji. „Mistrz” został zrealizowany jakby zza szyby, celem wydaje się zimna, racjonalna obserwacja szarlatanerii i chaosu uosabianych przez głównych bohaterów. Krytyk „The Guardiana” trafnie to nazwał tańcem śmierci w niebie socjopatów, upatrując w ich chorym związku archetypu funkcjonowania współczesnego show-biznesu. „Mistrz” jawi się jako dzieło wręcz prorocze i obrazoburcze.

Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/kultura/film/1532259,1,recenzja-filmu-mistrz-rez-paul-thomas-anderson.read#ixzz2CSJBcvFv
Joaquinowi Phoenixowi przypadła rola mało inteligentnego wojennego weterana, bełkoczącego i cierpiącego na urojenia, którego główną obsesją jest brak seksualnego spełnienia. Spotkanie tych dwóch szaleńców oparte na wzajemnej fascynacji, uzależnieniu, miłosnym przyciąganiu i wierze w możliwość stworzenia nowego człowieka w pełni wyzwolonego od grzechów przeszłości wypełnia prawie w stu procentach męczącą fabułę, która w najmniejszym stopniu nie przypomina przejrzystej, lekkiej i emocjonalnie zrozumiałej narracji. „Mistrz” został zrealizowany jakby zza szyby, celem wydaje się zimna, racjonalna obserwacja szarlatanerii i chaosu uosabianych przez głównych bohaterów. Krytyk „The Guardiana” trafnie to nazwał tańcem śmierci w niebie socjopatów, upatrując w ich chorym związku archetypu funkcjonowania współczesnego show-biznesu. „Mistrz” jawi się jako dzieło wręcz prorocze i obrazoburcze.

Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/kultura/film/1532259,1,recenzja-filmu-mistrz-rez-paul-thomas-anderson.read#ixzz2CSJBcvFv
Joaquinowi Phoenixowi przypadła rola mało inteligentnego wojennego weterana, bełkoczącego i cierpiącego na urojenia, którego główną obsesją jest brak seksualnego spełnienia. Spotkanie tych dwóch szaleńców oparte na wzajemnej fascynacji, uzależnieniu, miłosnym przyciąganiu i wierze w możliwość stworzenia nowego człowieka w pełni wyzwolonego od grzechów przeszłości wypełnia prawie w stu procentach męczącą fabułę, która w najmniejszym stopniu nie przypomina przejrzystej, lekkiej i emocjonalnie zrozumiałej narracji. „Mistrz” został zrealizowany jakby zza szyby, celem wydaje się zimna, racjonalna obserwacja szarlatanerii i chaosu uosabianych przez głównych bohaterów. Krytyk „The Guardiana” trafnie to nazwał tańcem śmierci w niebie socjopatów, upatrując w ich chorym związku archetypu funkcjonowania współczesnego show-biznesu. „Mistrz” jawi się jako dzieło wręcz prorocze i obrazoburcze.

Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/kultura/film/1532259,1,recenzja-filmu-mistrz-rez-paul-thomas-anderson.read#ixzz2CSJBcvFv

czytaj także

Polub nas

Bądź na bieżąco, dołącz do newslettera!