Koyaanisqatsi to zrealizowany z rozmachem, oszałamiający spektakl wizualno-dźwiękowy Godfreya Reggio (reżyseria) i Philipa Glassa (muzyka), będący próbą sportretowania świata zdominowanego przez człowieka. Kręcony przez sześć lat dokument przynosi fascynującą, a zarazem przerażającą wizję cywilizacji końca XX wieku: urzekające obrazy przyrody przeplatane są tu z apokaliptyczną scenerią fabryk, elektrowni, wysypisk śmieci, krajobrazu zdegradowanego przez ludzką działalność. Film nie ma klasycznej fabuły ani dialogów. Zdjęcia powstałe w 14 stanach USA, w tym w niemal wszystkich parkach narodowych Ameryki Północnej, zostały mistrzowsko zespolone z warstwą dźwiękową pozbawioną całkowicie komentarza słownego. Dzięki temu powstał wyjątkowy ekranowy balet oparty na znakomitych efektach wizualnych i akustycznych.
Uznany przez krytyków i publiczność za jeden z najważniejszych filmów poprzedniego stulecia, debiut reżysera Godfreya Reggio otworzył kultową dziś trylogię Quatsi: Koyaanisqatsi: Life Out of Balance (1982), Powaqqatsi: Life in Transformation (1988) i Naqoyquatsi: Life as War (2002).
Koyaanisqatsi – jedyne słowo, jakie usłyszymy w tym filmie, pochodzi z języka Indian Hopi i ma wiele znaczeń. Może oznaczać życie szalone lub życie pozbawione równowagi. Może też być ostrzeżeniem – to „życie, które trzeba zmienić”. Nieprzypadkowo na seans Koyaanisqatsi zapraszamy kilka dni po wrocławskiej premierze wystawy Antropocen, prezentowanej od 23 marca do 21 maja w Muzeum Architektury we Wrocławiu.
Tytułowy Antropocen to era człowieka i zmian antropogenicznego pochodzenia, które skutkują katastrofalnym ociepleniem klimatu. Jedną z takich zmian jest architektura – trwała, użyteczna, piękna i… niezwykle szkodliwa. Miasta i architektura w obecnej skali zaburzają naturalne cykle przyrody, emitują zanieczyszczenia i zawłaszczają kolejne przestrzenie. Jednocześnie nie sposób wyobrazić sobie funkcjonowania człowieka poza architekturą. To dzięki niej jesteśmy w stanie zapewnić godne i bezpieczne warunki życia całym społeczeństwom oraz tworzyć miejsca codziennej egzystencji rzeszom ludzi na naszym globie.
Nazwa wystawy niesie w sobie ambiwalencję – jest jednocześnie narcystyczna (mówi o sile wpływu człowieka) i krytyczna wobec stanu współczesnego świata. Chcemy jednak, by osoby ją odwiedzające nie odchodziły z poczuciem beznadziei. Wciąż możemy zatrzymać lub ograniczyć dalszą degradację naszego wspólnego domu.