Opiekun otwiera intrygująca scena. Ujęcie domu na przedmieściach. Młoda kobieta wychodzi, wsiada do auta. Z daleka obserwuje ją mężczyzna w średnim wieku. Cięcie. W następnym ujęciu bohater sprawdza profil dziewczyny na Facebooku. Pokerowa twarz grającego go Tima Rotha nie daje najmniejszych wskazówek co do intencji mężczyzny. A to tylko niewinna zapowiedź gry z naszymi przyzwyczajeniami, prowadzonej przez scenarzystę i reżysera Michela Franco. Z wirtuozerią podaje widzom kolejne puzzle, które wydają się do siebie pasować, ale w całość ułożą się dopiero w trzecim akcie opowieści. Film jest niezwykle zdyscyplinowany formalnie. Franco kręci w surowym, haneke’owskim stylu, i rzeczywiście Opiekun w swojej skrupulatności w badaniu tego, co znaczy troszczyć się o kogoś, bardzo przypomina ostatnie dzieło austriackiego mistrza, Miłość. Jest zdystansowany, ale nie nieczuły, pozwala aktorom i jednostajnemu rytmowi grać tu główne role – trafił w punkt magazyn IndieWire.