Fernando Meirelles, autor nominowanych do Oscara filmów „Miasto Boga” i „Wierny ogrodnik”, tym razem skorzystał ze scenariusza Petera Morgana. Został on oparty na „Korowodzie” - głośnej sztuce Arthura Schniztlera, twórcy literackiego pierwowzoru pamiętnych „Oczu szeroko zamkniętych”. Podobnie jak dzieło Stanleya Kubricka, „360” to nowoczesna i stylowa panorama związków międzyludzkich, które składają się na wyrazisty, pełen napięcia obraz miłości w XXI wieku. Decyzja przystojnego biznesmena, który zdoła oprzeć się pokusie i pozostaje wierny swojej żonie, wywołuje nieoczekiwaną serię zdarzeń, mających miejsce w tak odległych od siebie zakątkach świata jak Wiedeń, Paryż, Londyn, Bratysława, Rio i Denver. Każdy z bohaterów przeżywa chwile miłosnych uniesień i dotkliwych dramatów, które równoważy spora dawka ironii i humoru sytuacyjnego.

Łatwo dać się zwieść, a może nawet uwieść atrakcyjnemu tematowi i finezyjnej formie „360”. Historie wciągają, są pięknie przedstawione wizualnie, lekko zagrane dialogiem i detalem. Aktorzy, choć każdy z nich ma tylko kawałeczek całości, swoje „pięć minut” (lub mniej) wykorzystują maksymalnie. Ożywiają postacie, sprawiają, że je lubimy, może czasem współczujemy, kiedy indziej kibicujemy. Szczególną uwagę zwraca Anthony Hopkins, który z kilku skrawków buduje postać zrozpaczonego, acz nie przegranego mężczyzny.

Dagmara Romanowska, stopklatka.pl