XVI wiek, górski krajobraz Sewennow. Michael Kohlhaas handluje końmi i całkiem nieźle mu się powodzi. Prowadzi spokojne, rodzinne życie. Pada jednak ofiarą niesprawiedliwości ze strony władz. Nie widząc innego sposobu na wyegzekwowanie swoich praw, gromadzi innych pokrzywdzonych i wszczyna rebelię.
Zdaje się, że w kinie przeminęła era bohaterów pokroju Bravehearta czy Gladiatora. Dlatego na pytanie, po co wszczyna rewoltę przeciwko władcom, Kohlhaas (Mads Mikkelsen) nie odpowiada „dla sprawiedliwości", jak z pewnością zrobiliby to Russell Crowe i Mel Gibson. Po deklaracji, że nie chodzi, ani o zrabowane konie, ani zamordowaną kobietę, bohater po prostu milczy. Nie mówi również nic, gdy motywy jego działania zostaną zakwestionowane przez teologa, pracującego na królewskim dworze (Denis Lavant). Kohlhaas sobie tego pytania nie zadaje, zamiast tego wpatruje się posępnym wzrokiem w horyzont…
Ewa Wildner, 20. Wiosna Filmów