Od 11 września w Kinie Nowe Horyzonty.
Billy "The Great" Hope ciężką pracą osiągnął to, czego pragnął. Ma piękną, kochającą żonę, uroczą córkę i tytuł bokserskiego mistrza świata. Choć wydaje się to niemożliwe, w ciągu jednego dnia traci wszystko, co jest dla niego ważne. Musi teraz znaleźć sposób, by odbić się od dna... Wsparcie znajduje na sali treningowej prowadzonej przez emerytowanego pięściarza i trenera najtwardszych bokserów. Dzięki jego pomocy Billy rozpoczyna swoją największą walkę, która ma przynieść mu odkupienie i zwrócić zaufanie bliskich. Najważniejsze starcie odbędzie się jednak poza ringiem.
Do utraty sił w programie kina
"Miło mi się Do utraty sił oglądało. Główna w tym zasługa Jake’a Gyllenhaala, który do filmu Anthony’ego Fuqui zrobił się na bestię. Przypakował, cierpliwie dał się podmalować charakteryzatorom, co opłaciło się, bo wygląda tutaj zabójczo. I zupełnie nie przypomina tego aktora, którego jeszcze jakiś czas temu nie lubiłem. Teraz mi przeszło. I to też, drodzy moi, jest wyczyn tak poświęcić się do roli. Nieważne, że scenariusz Suttera nie dał mu niczego wielkiego do zagrania poza kilkoma standardowymi uczuciami wpychanymi co jakiś czas między jeden, a drugi trening bokserski. Bądź zrozpaczony, teraz bądź załamany, ciesz się, bądź zdeterminowany, a teraz opłakuj żonę, tak, tak, dobrze! Mamy to. Mimo tego wszystkiego nie dziwi fakt, że Gyllenhaal zdecydował się na występ w tym filmie, bo dał mu okazję do zostania na ekranie kimś, kim jeszcze nie był." (quentin.pl)
"Film jednak – choć od początku wiadomo, jak się skończy – ogląda się bardzo dobrze. Spora w tym zasługa obsady, zwłaszcza Jake'a Gyllenhaala, który ponownie korzysta ze swego talentu do radykalnych transformacji, a trzeba przyznać, że w skórze agresywnego, umięśnionego boksera, z zakrwawioną i opuchniętą twarzą, prezentuje się na ekranie wyjątkowo dobrze. "Do utraty sił" to też interesujące zdjęcia i montaż, których siła przejawia się najpełniej w scenach walki; kamera "obrywa" wraz z bohaterem, a obraz staje się niewyraźny w momencie gdy jego oko zostaje uszkodzone. To też sportowe emocje – i choć film w swoim gatunku nie wnosi nic nowego, fascynacją boksem zaraża nawet tych widzów, którzy nie są wielbicielami tego sportu." (Karolina Stankiewicz, stopklatka.pl)