repertuar

wczoraj
dzisiaj
jutro
PWŚCPSN
loading

dzisiaj

 
0
strona główna
Teoria wszystkiego reż. Terry Gilliam
Aktualności

Don Kichot przyszłości w "Teorii wszystkiego" Terry'ego Gilliama

21 maja

Od 23 maja w Kinie Nowe Horyzonty.

Ludzie przyszłości zostają pozbawieni resztek prywatności. Odpowiedzią na każde najskrytsze pragnienie są wszechobecne wirtualne usługi, którymi sterują korporacje. Ukrywający się przed światem, ekscentryczny geniusz otrzymuje od prezesa zarządu najpotężniejszego koncernu świata tajną misję. Ma rozszyfrować sens istnienia wszechświata. Najpierw jednak musi zmierzyć się ze swoimi paranojami i obsesjami, szaloną psychoanalityczką, namolnym szefem, nieznajomą, która chce uprawiać z nim wirtualny seks oraz czarną dziurą, nieubłaganie zasysającą wszechświat...

Teoria wszystkiego w programie kina

"Świat stworzony przez Gilliama, autora zdjęć Nicolę Pecoriniego oraz pozostałych członków ekipy jest jednym wielkim nadużyciem – kolorystycznym (dystopijny mrok został zastąpiony istnym szaleństwem jaskrawych kolorów i neonowych odblasków), konsumpcyjnym (na każdym kroku człowieka atakują agresywne przekazy i reklamy), religijnym (w poszukiwaniu sensu ludzie chwytają się wszystkiego, powstały więc takie cuda jak... Kościół Batmana Wybawcy) i nade wszystko technologicznym (wirtualna rzeczywistość, w której dwójka siedzących przed komputerem ludzi może odczuwać zmysłowe bodźce). To jednocześnie, wedle najlepszych gilliamowskich tradycji, świat złożony z paradoksów, technokratyczna rzeczywistość rządzona w równej mierze hegemonią matematycznych równań oraz zabobonnym lękiem przed nieznanym i nowym, w której wiara w "coś więcej" stała się najpotężniejszym narkotykiem, perfidnie wykorzystywanym przez wyzbyte moralności korporacje serwujące ludowi atrakcyjne opium. Gilliam uwielbia surrealistyczny, retro-futurystyczny design, dlatego w "Teorii wszystkiego" roi się od maszyn wyglądających jak oldskulowe automaty do gry oraz kreacji przypominających spełnienie mokrych snów projektanta-fantasty z połowy XX wieku, co staje się kolejnym elementem, który sprawia, że ten film jest tak przerażająco wymowny. "Teoria wszystkiego" sprawdza się jednak nie tylko w kontekście fizycznym, lecz nade wszystko filozoficznym i egzystencjalnym." (Darek Kuźma, film.onet.pl)

"Widocznie umęczony główną rolą w tym filmie Christoph Waltz wciela się tu w Qohena Leta - jedną z "mrówek" pracujących dla nazywanego wymownie Managmentem Matta Damona. Co dzień wstaje, siada przed ekranem, odpala niezrozumiały do finału filmu program, w którym układa kostki rubika w matematyczne wzory i tak mijają godziny, dni i tygodnie. Od czasu do czasu zastuka do niego przełożony, dostawca pizzy, call girl wynajęta przez Management, by umilić mu czas, ale żaden z tych epizodów nic konkretnego do fabuły nie wnosi. Qohen nie widzi w życiu sensu innego, niż wykonywanie mechanicznej pracy. Po prawdzie, w tym też nie widzi sensu, ale jak się okazuje, w wymyślonym przez Gilliama świecie przyszłości też trzeba za zamówioną pizzę zapłacić, więc Qohen stuka w znienawidzone klawisze, czy raczej coś, co przypomina joystick i usiłuje rozwiązać tytułowy the zero theorem - enigmę, której sensu Gilliam także niestety nie raczy nam zdradzić." (Karolina Pasternak, stopklatka.pl)

"Gilliam nie bez przyczyny łączy swego bohatera z biblijnym Koheletem każąc mu widzieć wokół „marność nad marnościami i wszystko marność”. Qohen Leth to jednak nie religijny mędrzec, a kolejne wcielenie gilliamowskiego Don Kichota – niepoprawny romantyk próbujący za wszelką cenę naprawić świat, którego naprawić się nie da. Rzeczywistość, w której przyszło mu funkcjonować, całkowicie pozbawiona została pierwiastka transcendencji. Leth mieszka w zrujnowanej katedrze, a o jego psyche zadbać mogą jedynie reklamowany Kościół Batmana Zbawiciela lub opłacona przez korporację wirtualna psycholog (kolejna znakomita kreacja Tildy Swinton). Mającemu obsesję na punkcie absolutu Qohenowi pracodawcy powierzają udowodnienie tytułowej Teorii Wszystkiego, która ma przynieść odpowiedź na nurtujące go kwestie ostateczne.

Zestawiając Teorię wszystkiego z Brazil widać, że pytanie o sens życia trapi Gilliama od lat w równym stopniu, co jego bohaterów. I, podobnie jak w ich przypadkach, bywa dla reżysera trudnym do zniesienia balastem, zaś realizowane filmy pełnią pewien rodzaj terapii pozwalającej zrzucić go z siebie." (Rafał Pawłowski, blog.cdp.pl)

czytaj także

Polub nas

Bądź na bieżąco, dołącz do newslettera!