repertuar

wczoraj
dzisiaj
jutro
PWŚCPSN
loading

dzisiaj

 
0
strona główna
Papusza reż. Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze
Aktualności

Mistrzostwo - "Papusza" Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego

13 lis

Od 15 listopada w Kinie Nowe Horyzonty.

Oparta na faktach historia Bronisławy Wajs, pierwszej romskiej poetki, która opublikowała swoje wiersze. Jerzy Ficowski dostrzegł jej wielki talent, zachęcił, aby zapisywała swoje utwory i przetłumaczył je na język polski. W 1956 roku ukazał się pierwszy tomik poezji zatytułowany Pieśni Papuszy. Nie byłoby to możliwe bez wstawiennictwa i pomocy Juliana Tuwima. Film próbuje zrekonstruować burzliwe życie poetki. Akcja rozpoczyna się w 1910 roku, a kończy w latach 80. XX wieku. Wymagało to od realizatorów odtworzenia na potrzeby filmu całego, nie istniejącego już świata polskich Cyganów.

Papusza w programie kina

"Cała literacka spuścizna Papuszy to zaledwie 40 wierszy oraz kilka tekstów prozą opisujących jej cygańskie życie. Tyle jednak wystarczyło, żeby znalazła się w gronie 60 najsławniejszych Polek w historii. Jej właśnie poświęcony jest piękny, czarno-biały dramat Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego. Talent poetycki Papuszy odkrył Jerzy Ficowski (z młodzieńczą werwą wcielił się w niego Antoni Pawlicki), tłumacz i poeta ukrywający się w cygańskim taborze wędrującym po pograniczu polsko-ukraińskim. Ich relacja stanowi centralny motyw fabuły. Prawdziwym tematem filmu jest jednak los człowieka wyklętego. Wyobcowanie, wykluczenie ze wspólnoty, której zawdzięcza się wszystko. Papusza – przejmująco zagrana przez Jowitę Budnik – została oskarżona o zdradę cygańskich tajemnic, chociaż niczego złego nie zrobiła. Wyraziła jedynie zgodę na przetłumaczenie i opublikowanie tomiku swoich wierszy. (...) Jej życiorys zostaje wpisany w szerszy kontekst 80-letniej historii cygańskiego taboru, a obrazami i natchnioną muzyką Krauzowie osiągają emocjonalne katharsis, wznoszą się ponad ramy realistycznego kina. Mistrzowski poziom." (Janusz Wróblewski, "Polityka")

"Krzysztof Krauze wspominał, że chciał, aby film, który nakręcił z żoną, miał strukturę białego wiersza. Stąd poszatkowana narracja i przeskoki czasowe, dzięki którym „Papusza” rzeczywiście staje się celuloidowym poematem – delikatnym, wypełnionym retardacjami i elipsami, podporządkowanym konkretnemu rytmowi, ale jednocześnie pozbawionym egzaltacji. Kontrast między narracją a sposobem filmowania spełnia jeszcze jedną, równie ważną rolę – odwzorowuje styl życia filmowej społeczności Romów, ludzi, którzy z jednej strony są ciągle w drodze, nie mają swojego miejsca ani zawodu, żyją w nieustannej niepewności i chaosie, ale z drugiej strony posiadają własny zbiór wierzeń, tradycji i żelaznych zasad, których – podobnie jak stojącej zawsze w jednym miejscu kamery – nie można w żaden sposób „ruszyć”.

Papusza to film – co niestety bardzo rzadkie w polskim kinie – artystycznie przemyślany, perfekcyjnie skomponowany, pod każdym względem dopięty na ostatni guzik. Nie ma tu ani jednej zbędnej sceny, ani jednego niepotrzebnego kadru, a każdy filmowy środek wyrazu spełnia konkretną rolę. Odgrywająca Papuszę Jowita Budnik, podobnie jak jej bohaterka, jest wyciszona, zawsze pozostaje gdzieś z boku, nie wybija się bez przerwy na pierwszy plan; kiedy trzeba pozwala się przyćmić Antoniemu Pawlickiemu (filmowy Ficowski) i Zbigniewowi Walerysiowi (Dionizy, sporo od niej starszy mąż Papuszy), którzy reprezentują dwa wspomniane wyżej światy." (Grzegorz Fortuna, film.org.pl)

Joanna Kos-Krauze: "Wstydziła się, kiedy nazywano ją poetką. Była szalenie delikatną osobą. Kiedy ktoś na nią nakrzyczał, potrafiła zemdleć w emocjach. Rozpaczała że nie ma wykształcenia, bo sądziła, że aby być poetą, trzeba mieć wykształcenie. A jednocześnie miała coś w rodzaju nadświadomości, rozumiała, że jeżeli coś przeżyła, to musi to zapisać, dać świadectwo. Bolało ją, że Romowie, którzy nie są narodem księgi, nie mają pamięci.

Papusza nie ceniła swojej poezji. Była zupełnym przeciwieństwem Nikifora, który uważał, że jest najgenialniejszy na świecie. Poprawiał wszystkich: Matejkę, Teofila Ociepkę... Wierzył, że maluje lepiej. I miał w nosie, co kto myśli o jego twórczości. Wychowany w tradycji prawosławnej dzielił przekonanie, że jego obrazy, jak ikony, malowane są ręką boską. Nikt inny nie mógł się wtrącać.

Papusza nie wierzyła, że to Bóg przez nią przemawia. Mistycznym sublimatem Boga był las. To on był ojcem. Dziś nie jesteśmy już w stanie zrozumieć tego intymnego związku Romów z przyrodą. Bardzo nam zależało, żeby go pokazać w filmie. Przyroda wPapuszyto nie tylko piękne obrazy, ale też dźwięki. Skrzypienie kół, trzepot skrzydeł, trzeszczenie gałęzi otaczało naszych bohaterów, my dziś prawie ich już nie słyszymy." (culture.pl)

czytaj także

Polub nas

Bądź na bieżąco, dołącz do newslettera!