[Uwaga: uruchomiliśmy sprzedaż na drugi seans "Wiedźmina" - zapraszamy 19 grudnia o 22:30!]
Polska kinematografia pełna jest filmowych pereł, ale to legendarny Wiedźmin w reżyserii Marka Brodzkiego świeci wśród nich najjaśniej. Ostre jak brzytwa dialogi, humor nokautujący nawet największe potwory, brawurowe aktorstwo i efekty specjalne, które w swoim czasie stanowiły godnego przeciwnika dla oscarowego Władcy pierścieni.
Wiedźmin to prawdziwy fenomen kulturowy: zapoczątkowany opowiadaniami i powieściami autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, wypromowany na świecie dzięki bestsellerowej serii gier komputerowych, teraz doczekał się serialu fabularnego zrealizowanego przez platformę Netflix. Faktów jednak nie da się oszukać: Henry Cavill (wcielający się w tytułową postać w serialu) to nie znakomity Michał Żebrowski, więc pozycja filmu Brodzkiego wciąż pozostaje najważniejszym artefaktem w wiedźmińskim uniwersum.
Oprócz Michała Żebrowskiego, na ekranie zobaczymy plejadę gwiazd - m.in.: Grażynę Wolszczak (Yennefer), Zbigniewa Zamachowskiego (Jaskier), Andrzeja Chyrę (Borch Trzy Kawki), Annę Dymną (Nenneke), Agatę Buzek (Pavetta), Jarosława Boberka (Yarpen Zigrin), Michała Milowicza (Crach an Craite) czy znanego z roli Stępnia w Trzynastym posterunku Marka Walczewskiego (Eyck z Denesle).
Wiedźmin to osadzona w świecie fantasy opowieść o tajemniczym łowcy potworów (utopców, bazyliszków, strzyg itp.). Przede wszystkim jednak to błyskotliwy traktat filozoficzny o naturze zła. Prawdziwe monstra najczęściej czają się bowiem w pozornie zwyczajnych ludziach.
Blisko 20 lat po premierze dzieło Brodzkiego nadal zyskuje znakomite recenzje krytyków: "Podstawowy problemem Wiedźmina kryje się w treści. To wyjątkowo toporna, ciężkostrawna i przede wszystkim nudna historia, której nie da się oglądać bez doprowadzenia siebie do stanu, w który tak lubił wprowadzać się Jaskier. Ryzyko oglądania jej po kilku głębszych jest jednak takie, że może to przyczynić się do pogrążenia nas we śnie (…). To w końcu polskie fantasy, na Boga, czego się spodziewaliście?" (Jakub Piwoński, film.org.pl)