Punktem wyjścia filmu jest tajemnicze zaginięcie Michela Houellebecqa w czasie trasy promocyjnej Mapy i terytorium, gdy nie pojawił się na spotkaniach z belgijskimi czytelnikami. Spekulowano, że pisarza porwała Al-Kaida za antyislamskie wypowiedzi. Film Guillaume’a Niclouxa podaje inną wersję wydarzeń: pisarz został zapakowany do wielkiej metalowej skrzyni i wywieziony do wiejskiego domu przez trzech braci polskiego pochodzenia. Porwanie przeradza się w rodzaj kuriozalnego weekendu za miastem, a cały film skręca w stronę ironicznej prowokacji. W głównej roli sam Michel Houellebecq.
Autor „Platformy” jest jak Seneka na osiedlowej siłce, na której zachwycone jego osobowością osiłki prężą przed nim muskuły, pokazują nagrania MMA i uczą podstawowych ciosów. Zderzenie głębokiej wrażliwości i intelektu z „siłą razy gwałt”, w której jest jednak miejsce na fascynację i wzruszenie, czyni z „Porwania Michela Houellebecqa” najlepszą komedię, na jakiej byłem w kinie od lat.
Bartosz Sadulski, film.onet.pl