15 stycznia 2009 roku Airbus A-320 linii US Airways wystartował z lotniska LaGuardia w Nowym Jorku. Gdy przelatywał nad Manhattanem, w maszynę uderzyło stado dzikich gęsi, niemal natychmiast unieruchamiając oba silniki. Pilot Chesley Sullenberger III nie stracił zimnej krwi i udało mu się dokonać niesamowitego wyczynu - wylądował na rzece Hudson, ratując życie 155 pasażerów. Ogłoszony przez media bohaterem, krótko cieszył się sławą. Choć wciąż napływały zaproszenia do popularnych programów, coraz częściej zaczęto podawać w wątpliwość słuszność jego decyzji. Clint Eastwood może i ma już 86 lat, ale najwyraźniej nie zamierza zwolnić tempa - oparty na faktach Sully to 35. film w jego reżyserskiej karierze. Choć cud na rzece Hudson uznano za wyjątkowe wydarzenie w historii lotnictwa, u Eastwooda happy end to zaledwie początek: prawdziwe kłopoty dopadły Sullenbergera dopiero po wypadku. Z pomocą grającego tytułową rolę Toma Hanksa (z fryzurą, której nie powstydziłby się sam doktor Emmett Brown) udowadnia, że społeczeństwo nikogo nie kocha bardziej niż zwykłych ludzi wykazujących się niezwykłą odwagą. Co nie przeszkadza mu w jednoczesnym pomniejszaniu ich zasług.

Marta Bałaga