repertuar

wczoraj
dzisiaj
jutro
PWŚCPSN
loading

dzisiaj

 
0
strona główna
Szron, reż. Šarūnas Bartas
Aktualności

"Szron" Šarūnasa Bartasa już na naszych ekranach!

19 lut

Od 16 lutego w Kinie Nowe Horyzonty

W „Szronie” śledzimy historię dwójki młodych Litwinów, Rokasa i Ingi, którzy jako wolontariusze wyruszają konwojem pomocy humanitarnej z Liwy na Ukrainę. Ulegając swojej ciekawości, wkraczają na śnieżne tereny ogarniętego konfliktem Donbasu, gdzie na własnej skórze poczują niebezpieczeństwo wojny. „Szron”, który miał premierę na festiwalu w Cannes w sekcji Quinzaine des Réalisateurs, zbudowany jest z elementów doskonale znanych wielbicielom autorskiej koncepcji kina Šarūnasa Bartasa. Oszczędna warstwa emocjonalna kryje mocną, uniwersalną wymowę: o powszednim cierpieniu i okrucieństwie wojny, uwikłanych w nią ponurych postaciach czy wyniszczonych pejzażach. „Szron” to francusko-litewsko-ukraińska koprodukcja, w którą włączyła się także Polska. Na drugim planie litewskim aktorom towarzyszą m.in. francuska aktorka Vanessa Paradis i Andrzej Chyra oraz naturszczycy – biorący udział w działaniach wojennych żołnierze i obserwujący sytuację na froncie dziennikarze. W tle wybrzmiewa niepokojąca muzyka Pawła Mykietyna.

Szron
reż. Šarūnas Bartas / Litwa, Francja, Ukraina, Polska 2017 / 115’

więcej o filmie i reżyserze

"Realizowany w kilkunarodowej koprodukcji film Bartasa wiele zawdzięcza Polakom: począwszy od finansowania (Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej), przez występ Andrzeja Chyry, aż po oszczędnie wykorzystywaną, niepokojącą muzykę Pawła Mykietyna. Tego samego, który niespełna sześć lat temu przygotował muzykę na jeden z meczów Euro 2012 organizowanego przez Ukrainę i Polskę.

Finał filmu przypomina zresztą „Popiół i diament” Wajdy: śmierć jest zawsze przypadkowa, ironiczna, bezsensowna. Śmierć nie dba o romantyczny mit ani o wojskową – czy jakąkolwiek inną – logikę. Vanessa Paradis mówi na ekranie, że bywają w życiu przerwy w miłości. W niezwykle ciekawym, szorstkim „Szronie” uderza myśl, że dłuższa lub krótsza przerwa w wojnie nie oznacza, że można od niej uciec." (Paweł T. Felis, "Gazeta Wyborcza")

"Szron jest filmem drogi. Reżyser obserwuje kolejne postoje w wyprawie wolontariuszy. Hotel w Dniepropietrowsku o absurdalnie wysokim standardzie, jak na sytuację wokół. Ale tu mieszkają zagraniczni dziennikarze, którzy na co dzień widzą straszliwe obrazy, a potem próbują odreagować. Świetne kreacje tworzą Andrzej Chyra jako reporter, który nagle pęka emocjonalnie, oraz Vanessa Paradis, grająca starzejącą się korespondentkę wojenną.

(...) Szron jest filmem o wojnie, ale też o inicjacji i dojrzewaniu. Sarunas Bartas bardzo konsekwentnie tę historię filmuje. W paradokumentalnym stylu, bez żadnych ozdobników, boleśnie. (...) Coś jednak w tym filmie jest. Widz nie zrozumie, na czym polega konflikt w Donbasie, ale znajdzie w Szronie okrutną prawdę o beznadziei hybrydowej wojny. Obrazy, jakich nie da się zobaczyć w newsach telewizyjnych. Brud, szarość. Codzienność śmierci. Świat, do którego nie da się wjechać i ot tak pstryknąć komórką zdjęcia, żeby pochwalić się kolegom w barze w Wilnie czy Paryżu. I na tym chyba polega siła Szronu." (Barbara Hollender, "Rzeczpospolita")

"(...) najważniejsza jest wojna, którą bohaterowie toczą wewnątrz, sami ze sobą. Zawieszeni w codzienności pozbawionej klarownego celu i sensu, niby żywi, ale z sercami pokrytymi tytułowym szronem, naoglądali się porywających obrazków z Majdanu. I nawet realne zagrożenie, które wiąże się z decyzją o wyprawie, nie może ich powstrzymać przez tym, żeby poczuć widoczny na zdjęciach ogień, którego najwidoczniej ani codzienność, ani relacja, którą tworzą, im nie daje. Litwin uczciwie komunikuje swoje reżyserskie priorytety. Nie ukrywa, że interesują raczej klimaty egzystencjalne, niż realia i prawdopodobieństwo – mimo, że do „Szronu” zaprosił także naturszczyków, wśród nich autentycznych żołnierzy ukraińskich sił." (Anna Tatarska, "Co jest grane")

"Słowem kluczem do interpretacji tego filmu jest "melancholia". Podtytuł książki Marka Bieńczyka na ten temat brzmi "o tych, co nigdy nie odnajdą straty". Wszystkich bohaterów "Szronu" charakteryzuje dziwne poczucie braku. Czegoś im brakuje – ale czego? Czegoś szukają – nie wiadomo co. Ich podróż przez Litwę i Ukrainę uświadamia, że poruszają się w dziwnej przestrzeni. Między Wschodem i Zachodem. Trochę Nigdzie. W takim "nigdzie" zawieszony jest upojony alkoholem bohater grany przez Andrzeja Chyrę, który ma pomóc bohaterom przedostać się do Donbasu. W gruncie rzeczy jest jak Charon, pomagający zbłąkanym duszom przedostać się do krainy śmierci." (Łukasz Knap, film.wp.pl)

Anna Tatarska: Zapadła mi w pamięć taka scena: grana przez Vanessę Paradis Marianne rozmawia z bohaterem Mantasa Janciauskasa, Rokasem. I on ją pyta, czy ona kocha. Nie wiadomo do końca, co ma na myśli, jego angielski pozostawia wiele do życzenia. Czy chce wiedzieć, czy ona kocha w ogóle, czy kocha kogoś. Według niego jak się nie kocha, to się istnieje. Ona podchodzi do tego bardziej sceptycznie.

Andrzej Chyra: Sądzę, że Rokas mówi to z pozycji osoby, która nie jest zakochana i czuje z tego powodu dyskomfort. „Szron” opowiada nie tylko o wojnie, ale też o kryzysie miłości i pasji. Rokas tej pasji nie ma. Czuje pustkę. Rusza w drogę, bo coś go zaintrygowało, obudziło jakieś emocje. Myślę, że tego ta rozmowa dotyczy. Czy da się funkcjonować w pustce emocjonalnej? Jak żyć, żeby tej pustki nie czuć? Może się do tego dojrzewa, może to jest jakaś mądrość, a może talent? (Vogue Polska)

Vanessa Paradis: Znamienne, że gdy spacerowałam po Kijowie, myślałam o Paryżu. Było tak... spokojnie, pięknie i cicho. Zupełnie jak w domu, w moim ojczystym mieście. Nigdy nie powiedziałabym, że gdzieś tam nieopodal toczy się wojna. Ja po kilku dniach wróciłam do Francji, z kolei ekipa przeniosła się bliżej linii frontu. Ale dla mnie nie ma znaczenia, czy to było dwieście, czy dwa tysiące kilometrów. Po prostu nie wolno nam udawać, że ten konflikt - czy na przykład wojna domowa w Syrii - nas nie dotyczą. Oczywiście, ktoś zaraz rzuci, że jestem naiwna i że nie znam się na polityce. Trudno. Podejrzewam, że jestem dość stereotypowo odbierana, ale być może uda się przekuć to w jakąś silę? Jeśli moja popularność może się do czegoś przydać lub przyczynić albo na coś pożytecznego przełożyć, to dobrze. Może właśnie powinna służyć temu, że zainteresujemy filmem większe grono osób? ("Co jest grane")

czytaj także

Polub nas

Bądź na bieżąco, dołącz do newslettera!