repertuar

wczoraj
dzisiaj
jutro
PWŚCPSN
loading

dzisiaj

 
0
strona główna
Serce psa reż. Laurie Anderson
Aktualności

O psach i ludziach - "Serce psa" Laurie Anderson

30 wrz

Od 30 września w Kinie Nowe Horyzonty.

Powiedzcie wszystkim zwierzętom – pośród zdań, które padały z ust konającej matki Laurie Anderson, znalazła się i ta tajemnicza prośba. Serce psa to poniekąd jej spełnienie, przesłanie miłości skierowane do wszystkich istot. Przewodniczką po dokumencie-eseju Anderson (wyraźnie inspirowanym dokonaniami Chrisa Markera) jest terierka Lolabelle, a wątkiem przewodnim tego na pozór niezobowiązującego niczym przechadzka z psem filmu jest śmierć. Przede wszystkim odchodzenie Lolabelle, które przypomina także o innych odejściach – tragediach osobistych i zbiorowych. Anderson wspomina matkę, ale i ataki z 11 września, zajmuje ją również tajemnica śmierci łóżeczkowej niemowląt, zapadających w sen bez przebudzenia. Cytuje Wittgensteina i Tybetańską Księgę Umarłych, prowadzi nas przez chorobę Lolabelle. Niezwykle dyskretnie składa swoim filmem hołd zmarłemu partnerowi, Lou Reedowi. Poruszające, osobiste, zadziwiające lekkością Serce psa wydaje się fragmentem dziennika, pełnego luźnych notatek, jednak im bliżej końca, tym wyraźniej odsłania się oryginalna forma i przemyślana struktura całości.

Serce psa w programie kina

"Artystka zafascynowana Tybetańską Księgą Zmarłych zastanawia się, czy jej terier po śmierci trafił na 49 dni do mistycznej przestrzeni przejścia pomiędzy życiem i śmiercią. Dzięki ekranowi pozostanie tam znacznie dłużej. Oryginalne dzieło Anderson to najpiękniejszy film o psie, jaki kiedykolwiek powstał. Ale bynajmniej nie do pokazywania w kanałach przyrodniczych telewizji, ponieważ jest to równocześnie film o ludziach, o współczesnym świecie." (Zdzisław Pietrasik, "Polityka")

"Obraz miękko podporządkowuje się słowu, Anderson na zmianę wspomina, snuje rozważania o współczesnym społeczeństwie informacji, o inwigilacji, przywołuje nauki buddyjskiego mistrza, wspomina zmarłego przyjaciela, mimochodem i chyba nie całkiem świadomie cytuje poetów ("Po co są dni" pytał w wierszu Philip Larkin) i Wittgensteina. Otwiera się coraz bardziej, przełamuje tabu przyznając, że nie kochała matki, ale chwilę później znajduje w pamięci moment, kiedy namacalnie odczuła jej miłość. Anderson dochodzi do granicy ekshibicjonizmu i przekracza ją z taką gracją i bezpretensjonalnością, z jaką może robić to tylko wielka artystka." (Bartosz Sadulski, film.onet.pl)

czytaj także

Polub nas

Bądź na bieżąco, dołącz do newslettera!