repertuar

wczoraj
dzisiaj
jutro
PWŚCPSN
loading

dzisiaj

 
0
strona główna
Miles Davis i ja reż. Don Cheadle
Aktualności

Trans, nerw, muzyka - "Miles Davis i ja" Dona Cheadle

1 wrz

Od 2 września w Kinie Nowe Horyzonty.

W drugiej połowie lat 70. cieszący się ogromnym uznaniem Miles Davis nagle znika z życia publicznego. Na tym właśnie zaskakującym fragmencie życia jazzowego geniusza skupia się Don Cheadle. Samotny, antypatyczny, uzależniony od środków przeciwbólowych i innych używek muzyk zaszywa się we własnym domu, gdzie głównie rozpamiętuje przeszłość, zwłaszcza nieudane małżeństwo z piękną tancerką Frances. Pewnego dnia do jego drzwi puka zdesperowany dziennikarz. Dla pismaka to początek niezwykłej, niebezpiecznej przygody, której częścią będzie nie tylko Miles Davis, ale też tajemnicza płyta z jego nowymi, niepublikowanymi nagraniami. Filmowi daleko do klasycznych, sztampowych. To psychodeliczna, sensacyjna historia i wyrazisty portret środowiska muzycznego, w jakim funkcjonował Davis w późnym okresie swojej kariery. To też historia o ambiwalencji sławy i ciężarze bycia geniuszem, w której przekonująco zagrali Don Cheadle (po obu stronach kamery) i partnerujący mu Ewan McGregor.

Miles Davis i ja w programie kina

"Film Cheadle'a sprawia wrażenie, jakby sama fabuła nie była w tym przypadku szczególnie istotna. Twórcy zależy na oddaniu pewnego stanu umysłu, kondycji swojego bohatera. Portretuje go poprzez wyrwany fragment jego życia, uzupełniając go płynnymi retrospekcjami. Od strony formalnej czyni to zresztą perfekcyjnie, nadając obrazowi niepokojący rytm, ale i napięcie. „Miles Davis i ja” sprawia wrażenie, jakby nie o samego Davisa tutaj chodziło, a o jego muzykę. Podczas seansu nieraz przychodziła mi taka myśl, że to znakomity film, bo zrobiony pod kompozycje słynnego mistrza trąbki. Te towarzyszą każdemu kadrowi, wzmacniają go, dodają mu nerwu, wprowadzają nierzadko w swoisty trans. I wtedy fabuła jakby przestawała mieć znaczenie. Staje się oniryczna, jakby była narkotycznym omamem, albo wizualną próbą interpretacji muzyki Davisa. Tym sposobem Cheadle czyni swój film niezwykłym, chwilami niepokojącym doświadczeniem." (Artur Cichmiński, film.onet.pl)

czytaj także

Polub nas

Bądź na bieżąco, dołącz do newslettera!