Od 5 lutego w Kinie Nowe Horyzonty.
Ania (Agnieszka Więdłocha) jest uroczą, romantyczną, ale niezbyt pewną siebie nauczycielką, poszukującą idealnego mężczyzny na internetowych portalach randkowych. Przypadkiem w walentynkowy wieczór spotyka showmana Tomka (Maciej Stuhr), który prowadzi najpopularniejszy i najbardziej kontrowersyjny program telewizyjny w kraju. Zachwycony niepoprawnym romantyzmem Ani, proponuje jej, żeby została bohaterką jego show – ona będzie umawiać się na randki przez internet, a on w swoim programie pokaże prawdziwą twarz facetów flirtujących w sieci i wyśmieje naiwność kobiet szukających tam ideału. Szalone randkowe przygody Ani szybko stają się wielkim przebojem. Jednak pewnego dnia Ania nieoczekiwanie spotyka… idealnego faceta – Antoniego (Michał Czernecki). Naciskany przez bezwzględną szefową stacji (Ewa Błaszczyk), Tomek musi ratować oglądalność programu. A może i własne uczucie do Ani?
Planeta singli w programie kina
"Ta cudowna atmosfera to nie tylko zasługa rozsądnego scenariusza (wreszcie!), co odtwórców głównych ról: Macieja Stuhra, nikomu przestawiać nie trzeba, to człowiek, dzięki któremu każda scena w której się pojawia emanuje dobrym, bardzo specyficznym humorem. Aczkolwiek główne brawa powinna zebrać przepiękna (i tu nie przesadzam) i przeurocza (ponownie) Agnieszka Więdłocha, która poradziła sobie z postacią Ani wyśmienicie i to własnie dzięki niej dostajemy inteligentną, wiarygodnie zagraną postać, która przypomina prawdziwą dziewczynę z krwi i kości. Oglądanie tej dwójki na ekranie to mega przyjemność i jedna z najlepszych decyzji castingowych w polskim kinie ostatniej dekady. I wiem co mówię!" (www.niekulturalny.com.pl)
"Problemy naszych bohaterów standardowo wynikają z nieszczęśliwych przeżyć w dzieciństwie (Freud się cieszy), ale to miłość daje nutkę orzeźwienia. Niekwestionowanym lekiem na całe zło okazuje się muzyka, a ciągle powtarzana piosenka „Dni, których jeszcze nie znamy” dodaje otuchy i nadziei na przyszłość. Mitja Okorn przy pomocy międzynarodowego grona scenarzystów miał stworzyć niegłupie kino rozrywkowe. Częściowo mu się to udało. Nie ma w Planecie Singli rubasznych żartów rodem z Wyjazdu integracyjnego, żenady Dzień dobry, kocham cię czy przede wszystkim serii gagów, o której zbudowane są obie części Wkręconych. Film zawiera spójną historię, która bawi i smuci, a do tego ciekawych bohaterów." (Małgorzata Czop, fdb.pl)